le carnaval
Alzacja to region Francji, gdzie mieszają się wpływy francuskie i niemieckie i pewnie pare innych jeszcze ;). Karnawał, to zdecydowanie specjalność Niemców, ale niektóre miejscowości alzackie też załapały bakcyla i biorą udział w tym małym szaleństwie. Są tacy, co patrzą trochę pogardliwie, zaś inni, sami się co prawda nie przebierają, ale chętnie obserwują i w tym roku ja byłam właśnie w tej grupie. Pochody i bale zaczynają się od "brudnego czartku"(tłusty czwartek), ale poniedziałek i wtorek przed środą popielcową, to nasilenie. To bedzie taki mały, raczej spokojny, reportażyk ;))
Mały Yeti :)
OdpowiedzUsuńoj, dziś już więcej nie popracuję. bo weszłam tutaj i zobaczyłam... ten cudny strój małego Yeti, misia, Pafncuka... czy jak go tam zwał- to najmniej istotne. najważniejsze jest, że ten strój jest cudowny. i teraz nie mogę już myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że też bym chciała być tak wystrojona :))
OdpowiedzUsuńOj, bardzo się cieszę, że Wam również podoba się Yeti vel Pafnucek, bo przeciż byli inni, piękniejsi, a każdym razie bardziej krzykliwi, ale Yeti proszący jedną z babć o pieniądze na lody, czy cukierki, ujął mnie za serce i nie puszcza do dziś.
OdpowiedzUsuńAcha, Natka, jakby co to możesz w pracy zwalić winę na mnie;))
OdpowiedzUsuńCampanule, dziś wyznałam pracodawcy, szczerze jak na spowiedzi, że wczoraj przez Twoje karnawałowe zdjęcie na 30 minut straciłam totalnie kontentację... zbeształ mnie strasznie. Ale jakoś udało mi się wybronić. Obiecałam, że wszystkim pracownikom kupię takie futro ;)))
UsuńTego brakuje mi w Polsce. Widzieliście gdzieś u nas takie radosne karnawałowe obrazki?
OdpowiedzUsuń