poniedziałek, 9 lipca 2012

Historia pewnej sesji zdjęciowej.

                 Wszyscy o słabych nerwach, czyli bojący się małych oślizłgych stworzeń,  proszeni są o nie zaglądanie tu przez 2, 3 dni.
Zaczęło się normalnie, a nawet banalnie powiedziałabym. We czwartek wczesnym popołudniem powzięłam bohaterskie postanowienie, żeby zrobić porządek na rabatce z kwiatkami, a że owa rabatka stała się miniaturką buszu, to było co robić. Okazało się, że był to raj dla ślimaków wszelkiej maści. 
Przyjrzałam się im odrobinę i stwierdziłam, że są bardzo ładne: małe, duże, w paseczki i jednokolorowe. Tak czy inaczej nie mogłam ich zostawić tam gdzie były, bo wyżarłyby mi kwiatki, więc zaczęłam je zbierać do pierwszej lepszej podstawki od kwiatka, ale nie wiem czy wiecie, że wbrew obiegowej opinii są to bardzo szybkie zwierzaki, bo kiedy przychodziłam z nastepnym okazem to pozostałe prawie się rozbiegły. 
O tak.

Coraz bardziej byłam przekonana, że to fajny materiał na zdjęcia, ale tego dnia nie miałam zupełnie czasu, więc pozbierałam towarzystwo do wiadereczka, a wiaderko zamknęłam i schowałam do piwnicy, żeby następnego dnia przystąpić do pracy z modelami. Myslałam raczej o wykorzystaniu faktury tych zwierząt, budowałam w myślach wzory geometryczne, coś takiego eleegaaaanckiego ;)))
CDN

6 komentarzy:

  1. Okazali się współgospodarzami rabatki:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia trochę mnie przeraziła w punkcie, gdy zamknęłaś wiaderko i i schowałaś do piwnicy!
    Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że ślimaki przeżyły ;-)
    A modele z nich naprawdę eleganckie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. sympatyczni modele. O dziwo mnie nie obrzydzają. Co innego pająki... brrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, czekaj może na pająki też przyjdzie pora ;))))

      Usuń