niedziela, 13 września 2015

Compostelle
 w krainie orzechów, kaczek i trufli.







Fasady mijanych domów sa jak twarze spotykanych osób.
Każdy dzień to zbiór twarzy, które przypominam sobie przed snem jak zadane lekcje. Dwie białe staruszeczki gołąbeczki z nareczem bielizny zajętej ze sznurka. Każda chce szybko opowiedzieć swoje ponad osiemdziesiecio-letnie życie, że mąż zmarł przed trzema laty, że syn daleko. Chciałyby nas zaprosić na kawę, tak bardzo ciekawe obcych ludzi.
Innym razem, rozmowa w rytmie naszych kroków,  ostrożnie, powoli, unikamy nachalnych pytań. Przejścia życiowe, choroby, to czasem dodatkowy bagaż obok plecaka. 

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. dwa kryzysy, ale raczej takie psychiczne i takie ogólne zmęczenie, małe bolączki, bo tu plecak cisnął, a tam coś innego, a poza tym, to ok, żadnych pęcherzy, nic.

      Usuń
  2. Trzymaj się tam dzielnie :D trzymam kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za dobre słowa, już na końcówce jestem, więc jest ok

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. to fajna sprawa ta droga, ale wcale nie taka, jak czyta się w książkach, za każdym razem jest inna :)

      Usuń