niedziela, 30 września 2012
wtorek, 18 września 2012
kwiaty jeszcze tego lata
Masz nieuleczalną chorobę światła
drobinki światła wskakują do kieszeni do torby do książek wszystko
się rozpręża roz-chodzi jakby ktoś puszczał w zaświatach kaczki i okręgi docierały do nas
coraz dalej już nieuchwytne i rozrzedzone staccato światła lub światła czkawka
E.Chruściel
piątek, 14 września 2012
kwiaty jeszcze tego lata
Nagle zdałam sobie sprawę, że mija lato, a ja nie zdążyłam nałapać słońca i barw letnich, więc do dzieła zanim świat zacznie powoli się odbarwiać i melancholia zaścieli się mgłą w dolinach.
Kwiaty blade ze zmęczenia
Tulą wątłe ręce drżące.
....
Gdy jesienią dym z ogniska
Ponad polem się unosi
Mgły całować chcę namiętnie
I do tańca je zaprosić
J.Filar
wtorek, 11 września 2012
Strasbourg - mosty "nie brooklińskie"
“Warto mrużyć oczy. Szczegóły się zamazują i rzeczy mniej ważne nie przesłaniają widoku.”
Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los-
To jest dopiero coś!
Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc-
To jest dopiero coś!
E.Stachura
poniedziałek, 10 września 2012
Strasbourg, “Warto mrużyć oczy. Szczegóły się zamazują i rzeczy mniej ważne nie przesłaniają widoku.” (podszepnięte przez Anetkę)
Lecz nocą gdy on zapada w sen
otwarte okno śni się jej
przez które wolna lecieć chce jak ptak
rozkłada swoje skrzydła więc
i w czarną otchłań rzuca się
po to by w jego objęć jego siatkę spaść
Kayah
piątek, 7 września 2012
Strasbourg
Kaczka przejmowaczka w stawie pływała,
że w nim wody za dużo wydziwiała,
że słońce... leniwie wstaje, że jutro...
pewnie nie wstanie, i ...woli futro...
zamiast piór - kaczych, bo niemodne przecież...
I weź tu bracie malkontentkę pociesz...
Żaden zresztą kaczor się nie odważył,
odpływał... kiedy ją zauważył.
że w nim wody za dużo wydziwiała,
że słońce... leniwie wstaje, że jutro...
pewnie nie wstanie, i ...woli futro...
zamiast piór - kaczych, bo niemodne przecież...
I weź tu bracie malkontentkę pociesz...
Żaden zresztą kaczor się nie odważył,
odpływał... kiedy ją zauważył.
S.Raruk
wtorek, 4 września 2012
Strasbourg
Kilka dni temu pojechałam do Strasbourg'a, naszego miasta "wojewódzkiego", żeby coś załatwić. Poszło dość szybko, więc miałam czas, żeby się poszwędać. Pogoda była taka sobie, choć dość ciepło, a turystów zatrzęsienie, bo to ostatnie dni wakacji. Z każdej strony dochodziły mnie rozmowy w innym języku, istna Wieża Babel!!!
Miałam przy sobie aparat, ale jakoś nic mnie nie inspirowało, więc poszłam powłóczyć się nad kanałem Renu. Tam też turyści, ale upakowani ślicznie w stateczki, a na głowie każdy ma słuchawki, z których sączy się do uszu wiedza hstoryczna w dowolnie wybranym języku, no, oczywiście orócz polskiego.
Gdy tak szłam rozmyślając, to nagle urzekło mnie to co zobaczyłam w wodzie, to był drugi konkurencyjny Strasbourg. Czasem dość wierne jego odbicie, ale zaraz potem przejeżdżający stateczek lub przepływająca dzika kaczka, rozmazywały odbicie i powstawał obraz jak w krzywym zwierciadle.
Wiem, że to wygląda trochę na złośliwość, pokazywannie komuś miasta za pomocą bohomazów z krzywego zwierciadła, ale ja podobno nie jestem złośliwa, a poza tym obiecuje, że kiedyś spróbuje pokazać Wam Strasbourg jak się należy.
Chciałabym przemycić małą informację historyczną, bo tutaj jeszcze się da to zrobić: w dzielnicy, która nazywa się Petite France, jednym z bardziej znanych budynków jest Maison des Tanneurs, czyli Dom Garbarzy, bo nad kanałem garbarze mieli swoje małe manufaktury, bo przy wyprawianiu skór woda jest niezbędna, zaś na licznych balkonach tego domu suszyły się wyprawione już skóry.
Teraz jest to całkiem dobra restauracja, gdzie co najwyżej za pomocą wystawionego rachunku mogą nas obedrzeć ze skóry. Zaś z balkonów teraz zamiast skór zwieszają się krwisto-czerwone pelargonie.
Wiem, że to wygląda trochę na złośliwość, pokazywannie komuś miasta za pomocą bohomazów z krzywego zwierciadła, ale ja podobno nie jestem złośliwa, a poza tym obiecuje, że kiedyś spróbuje pokazać Wam Strasbourg jak się należy.
Chciałabym przemycić małą informację historyczną, bo tutaj jeszcze się da to zrobić: w dzielnicy, która nazywa się Petite France, jednym z bardziej znanych budynków jest Maison des Tanneurs, czyli Dom Garbarzy, bo nad kanałem garbarze mieli swoje małe manufaktury, bo przy wyprawianiu skór woda jest niezbędna, zaś na licznych balkonach tego domu suszyły się wyprawione już skóry.
Teraz jest to całkiem dobra restauracja, gdzie co najwyżej za pomocą wystawionego rachunku mogą nas obedrzeć ze skóry. Zaś z balkonów teraz zamiast skór zwieszają się krwisto-czerwone pelargonie.
niedziela, 2 września 2012
sobota, 1 września 2012
Drzwi
Najbardziej nienawidziłem lepienia z plasteliny. Lepienie z
plasteliny było najgorszą rzeczą, jaką nam kazano robić w
przedszkolu. Było niemal równie upiorne, jak klęczenie na grochu i
wkręcanie nieistniejących żarówek. Jak tylko nauczycielka nie
wiedziała, co z nami zrobić, czym nas zająć, wtedy dawała nam bryłę
brunatnej materii, z której mieliśmy sobie coś ulepić.
...
Smutna materia, z której powstają równie smutne, bo
szarobure zwierzątka i ludziki.
O.Dziechciarz
Subskrybuj:
Posty (Atom)