Historia pewnej sesji zdjęciowej.
Wszyscy o słabych nerwach, czyli bojący się małych oślizłgych stworzeń, proszeni są o nie zaglądanie tu przez 2, 3 dni.
Zaczęło się normalnie, a nawet banalnie powiedziałabym. We czwartek wczesnym popołudniem powzięłam bohaterskie postanowienie, żeby zrobić porządek na rabatce z kwiatkami, a że owa rabatka stała się miniaturką buszu, to było co robić. Okazało się, że był to raj dla ślimaków wszelkiej maści.
Przyjrzałam się im odrobinę i stwierdziłam, że są bardzo ładne: małe, duże, w paseczki i jednokolorowe. Tak czy inaczej nie mogłam ich zostawić tam gdzie były, bo wyżarłyby mi kwiatki, więc zaczęłam je zbierać do pierwszej lepszej podstawki od kwiatka, ale nie wiem czy wiecie, że wbrew obiegowej opinii są to bardzo szybkie zwierzaki, bo kiedy przychodziłam z nastepnym okazem to pozostałe prawie się rozbiegły.
O tak.
Coraz bardziej byłam przekonana, że to fajny materiał na zdjęcia, ale tego dnia nie miałam zupełnie czasu, więc pozbierałam towarzystwo do wiadereczka, a wiaderko zamknęłam i schowałam do piwnicy, żeby następnego dnia przystąpić do pracy z modelami. Myslałam raczej o wykorzystaniu faktury tych zwierząt, budowałam w myślach wzory geometryczne, coś takiego eleegaaaanckiego ;)))
CDN
CDN
Okazali się współgospodarzami rabatki:-)
OdpowiedzUsuńnawet zaborcami bym powiedziała!
UsuńHistoria trochę mnie przeraziła w punkcie, gdy zamknęłaś wiaderko i i schowałaś do piwnicy!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że ślimaki przeżyły ;-)
A modele z nich naprawdę eleganckie :-)
zaraz wszystko się wyjaśni!!!
Usuńsympatyczni modele. O dziwo mnie nie obrzydzają. Co innego pająki... brrr...
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj może na pająki też przyjdzie pora ;))))
Usuń