Compostelle
Zmierzamy w kierunku południowo-zachodnim jak ptaki odlatujące na zimę.
Wieś nazwana imieniem kolejnego świętego, Zatrzymujemy się, żeby chwilę odpocząć i posilić się przy małym kościółku ocienionym drzewami.
Nagle, dwony ogłaszają czyjąś smierć długim i jękliwym biciem. Może ktoś właśnie opłakuje swego bliskiego, a może nie ma już nikogo, żeby go opłakiwać, a sąsiedzi kiwają głowami i mówią: "95 lat to piękny wiek".
Jemy kanapkę z szynką i myślimy o zmarłym, którego nie znaliśmy.
Każdy dzień naznaczony jest czyimiś obecnościami i nieobecnościami.
Niedawno poznani ludzie, którzy poszli szybciej, dalej, zostawiają na stole kartkę, że byli, że poszli, że spotkali tego a tego.
Czyjaś ręka układa strzałkę z suchych patyków, bo skręt jest ledwie widoczny.
Uściski ślę...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJak najwięcej dobrych przeżyć życzę.....kanapka musiała być pewnie przepyszna :D w podróży wszystko smakuje inaczej i lepiej :D
OdpowiedzUsuńto były piękne chwile i wszystkie kanapki smakowały wyśmienicie!!
UsuńCiekawe zdjęcie!
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńWymowne zdjęcie....zaproszenie do odpoczynku, zatrzymania się
OdpowiedzUsuń